#rudośćnawakacjach: Planujemy Pragę

Już czas! #rudośćnawakacjach

Dopiero jakiś miesiąc temu, ten gorąc i duchota za oknem, przeplatany ożeźwiającymi burzami z dodatkiem ciepłego, letniego deszczu, przypomniały mi, że właściwie weszliśmy w okres urlopowy. Na samą myśl o dwóch tygodniach laby w domu, zaświeciły mi się oczy. Pragnienie spożytkowania urlopu na słodkie nicnierobienie, nie przetrwało jednak zbyt długo. Przecież właściwie to już przerabiałam – rok temu. Mój pierwszy w życiu urlop (zamiast pełnych dwumiesięcznych wakacji) zastał mnie zupełnie na niego nieprzygotowaną, więc rzeczywiście skończyło się na 14 dniach spędzonych w domowych pieleszach. Nie było źle, ale też nie było dokładnie tak, jak być powinno.

W tym roku postanowiłam to zmienić i zabrałam się za planowanie.

Po wstępnej analizie, doszłam do wniosku, że:

Podróż w stylu tradycyjnym, a do tego lajt.
Bez możliwości sprawdzenia wszystkiego w Google.

a) pierwsze 3 dni (poniedziałek-środa) spędzimy w Pradze. Kupiłam nawet przewodnik PascalLajt (bo przecież nie będzie internetu w komórkach, moża poza wi-fi łapanym na szybko w restauracjach!)

b) wrócimy potem na trochę do domu, żeby się przepakować i załatwić wszystkie te rzeczy, na które przy moim obecnym trybie życia nie ma czasu. Może wreszcie uda mi się odwiedzić siłownię?

c) w drugim tygodniu odwiedzimy mamę Tomka i wybierzemy się z moimi rodzicami do domu nad morzem. Jarosławcu, morze, słońce – nadchodzę!

Tak więc nie tylko ten, ale i dwa-trzy kolejne posty powstaną dla Was pod egidą #rudośćnawakacjach.

Kryteria

Każdy dobry plan opiera się na pewnych założeniach, do których później dopasowuje się całą resztę. Ustaliłam więc kryteria. Tomek w pewnym sensie dał mi w tej kwestii wolną rękę. To będą nasze wakacje, ale dokładnie takie jak ja je sobie wymarzyłam <3.

1. Wyjazd zagraniczny – tak, wiem, chciałoby się powiedzieć „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Muszę jednak przyznać, że ponieważ ze względu na pracę jestem #ciąglewdrodze, to polskie drogi zdążyły mi się trochę znudzić. Co więcej, zwiedziłam już niemal wszystkie większe polskie miasta, które zazwyczaj padają wyborem turystów. Należy tutaj także powiedzieć, że ani Tomek ani ja nie jesteśmy wielkimi fanami muzeów i typowych atrakcji (ale o tym więcej za chwilę). Dużo chętniej poznajemy dane miejsce zwyczajnie się po nim pałętając. A ileż można „pałętać się” po takim na przykład Krakowie?

2. Fundusze – podobno cały świat można objechać za stosunkowo niewielkie pieniądze. Czytam przeróżne blogi, a ostatnio w fazie planowania naszej podróży, przeglądałam ich jeszcze więcej. Poznałam trochę tajniki oszczędzania na jedzeniu, przejazdach czy noclegach. W mojej głowie już układa się pomysł na jakiś większy Europtrip, zorganizowany na bazie Blablacara i Couchsurfingu. Może CzarnyKotu da się namówić? Ale nie tym razem. Tym razem chcieliśmy zamknąć się z całym wyjazdem w tysiącu złotych.

3. Dojazd/transport (traveling light) – czyli całe życie w jednym plecaku. Co prawda każde z nas będzie miało swój własny plecak, ale są one na tyle niewielkie, że nie będziemy nawet musieli wkładać bagażu do luku bagażowego (tak to się nazywa?) w autobusie. Jest to o tyle ważne, że nasza podróż będzie miała przynajmniej dwa, jeśli nie trzy etapy:

Toruń – Bydgoszcz – tutaj wybraliśmy opcje Blablacar, która nie raz już uratowała mi skórę zarówno pod względem finansowym, czasowym jak i pod względem elastyczności wyjazdu.

Blablabla… i droga mija przyjemnie i szybko 🙂 Sprawdzone!

Bydgoszcz – Praga – Bydgoszcz – tutaj opcja była od początku oczywista. Co prawda sprawdziłam pociągi i inne możliwości autokarowe, ale PolskiBus jest wygodny, tani i bezpieczny. Nic, tylko jechać! To właśnie możliwość kupienia wcale niedrogich biletów na wyjazd zagraniczny zawęziła moje pole poszukiwań. Koniec końców wybierałam pomiędzy Wiedniem a Pragą. Praga jest jednak bliżej, na Wiedeń przyjdzie jeszcze czas 🙂

PolskiBus. Sprawdzona jakość. Zdjęcie: fly4free.

Czekajcie na raport z samej wycieczki, która przed nami już dziś wieczorem! Damy znać, jak się jechało taką długą trasę.

W tym punkcie należałoby także wspomnieć, że sprawdziłam i przygotowałam się wzorowo jeśli chodzi o transport publiczny w Pradze. Całodniowy bilet na całą komunikację miejską kosztuje jakieś 60 koron czeskich (!)

Wiem jak dojechać z dworca autobusowego do hostelu:

Praha, Florenc Bus Station - Chili Hostel

Oraz, że tramwaj nr 71 gwarantuje objazdowe zwiedzanie wszystkich najciekawszych miejsc w czeskiej stolicy. A także, jak dostać się do centrum handlowego Palladium, żebym wreszcie mogła odwiedzić swój upragniony sklep Lush!

Screen Shot 2015-07-26 at 20.37.40

4. Nocleg – mimo, że w założeniu mieszkamy z Tomkiem razem już od prawie roku ( to znaczy, mamy wspólne mieszkanie), ja przez ogromną większość tego czasu jestem nieobecna. Kiedy więc nagle dane jest nam spędzić ze sobą całe dwa tygodnie, a sam wyjazd do Pragi planujemy zaraz na początek urlopu, wolimy być jednak sam na sam. Stąd, niestety, w przebiegach odpadł Couchsurfing, który wypróbowałam i polecam wszystkim! Szukałam zatem taniego dwuosobowego pokoju w obrębie 20 minut metrem od centrum miasta. Zanim dokonałam wyboru, przewertowałam zarówno stronę AirBnB i Wimdu, na których sami mieszkańcy oferują „apartamenty wakacyjne” w naprawdę przystępnych cenach. W końcu jednak, za namową koleżanki, skorzystałam z oferty na Booking.com.

Ku mojemu zdziwieniu, znalazłam nocleg w dwuosobowym pokoju w hostelu w samym centrum Pragi. Dwie noce dla dwóch osób kosztować nas będą (płatność po przyjeździe!) 230 złotych. Kazało mi to oczywiście sprawdzić trzy razy, jak wygląda wspomniany hostel, zanim zdecydowałam się zarezerwować nocleg. Opinie są mieszane, ale prawdą jest też, że nie jedziemy tam po to, by spędzać czas w hostelu. Byle tylko się przespać i wziąć prysznic. Tutaj również zdamy relację z tego, jak mieszkamy 🙂 Padło na Chili Hostel

Chili hostel naszym domem przez kolejne 3 dni/2 noce.

Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam!

Co warto zobaczyć w Pradze?

Przygotowując cały ten wyjazd, doszłam do dwóch ciekawych wniosków, które z jednej strony mogą śmieszyć, z drugiej naprawdę dają do myślenia.

Po pierwsze, ja jako osoba nie jestem szczególną miłośniczką muzeów i typowych atrakcji turystycznych. Przez typowe rozumiem wszelkiego rodzaju ‚muzea narodowe’, które nie są jakoś specjalnie tematyczne, ani w żaden sposób ineraktywne. Zaznaczam, że z ogromną chęcią wybrałam się natomiast do warszawskiego muzeum Powstania. Bo to było zupełnie inne, bardzo nietypowe przeżycie. Chodenie za strzałkami, i podziwianie muzealnych eksponatów w ciszy, spokoju i pełnym skupieniu, nie jest natomiast dla mnie. Dlatego też, nie rozważaliśmy nawet z Tomkiem kupna Prague City Pass, zapewniającej dostęp do (chyba?) 80 atrakcji turystycznych Pragi.

Znalzałam natomiast dwa napradę interesujące miejsca i postaram się namówić Tomka na wizytę w przynajmniej jednym z nich:

1. Muzeum komunizmu. A w szczególności Gulag Exhibit.

2. Muzeum KGB.

Zamiast zagłębiać się od samego początku tylko w opisy i propozycje miejsc, które warto w Pradze zwiedzić, ja poszłam w zupełnie inną stronę. Bo jest coś, czego nie wie o mnie zbyt wiele osób. Kiedy jadę za granicę, prawdopodobnie największą frajdę sprawia mi wejście do…dużego marketu spożywczego. Tak więc to w tę stronę poszły moje poszukiwania. Co przywieźć z Pragi, jakie są najbardziej znane/najsmaczniejsze czeskie słodycze? Czy mają tam lody Ben&Jerry’s (czyli najlepsze lody świata, które kocham tak bardzo, że pewnego razu moja przyjaciółka wiozła je dla mnie na przyczepce samochodu z meblami z Danii!).

Moje pytanie znowu zaprowadziło mnie na YT, gdzie znalazłam przesłodkie filmiki z serii Emmy Eats. I powiem Wam jedno – Emmy jest świetna w opisywaniu tego, co je!

Po drugie, poczułam się dziwnie, bo wszystkie strony internetowe/blogi proponujące wypad do Pragi na 24h/weekend, zawierały zdjęcia. Nawet szukając adresu któregoś z miejsc wartych zobaczenia, natykałam się na zdjęcia. Istnieje też zatrzęsienie filmów na Youtube, które oprowadzają oglądających  po mieście. Na przykład takie:

To po ich obejrzeniu zdecydowałam, że odwiedzimy:

1. Hradczany

2. Stare Miasto

3. Praski kompleks zamkowy i park Jeleni Prikop

4. Wjedziemy kolejką na wzgórze Petrin i być może pokusimy się o wejście na samą górę wieży oraz przejdziemy się po tamtejszym parku

5. Most Karola

6. Dzielnicę Żydowską

7. Złotą Uliczkę

8. Venceslav Sqaure

Problem polega jednak na tym, że dzięki tym zdjęciom i filmikom, tak naprawdę wszystko to już widziałam. Oczywiście inaczej jest przeżyć to na własnej skórze, móc samemu zobaczyć, dotknąć, zrobić zdjęcia. Ale powstaje pytanie, na które ja osobiście nie mam dobrej odpowiedzi: oglądać takie filmiki przed wyjazdem, czy nie? Z jednej strony są one niesamowicie pomocne, z drugiej jednak psują trochę wrażenie, które się ma po zobaczeniu czegoś po raz pierwszy.

A Wy? Oglądacie takie filmiki, czy trzymacie się od nich z daleka? Byliście w Pradze? Może macie jeszcze jakieś miejsce godne polecenia? Dajcie znać. I czekajcie na inne posty ze zdjęciami z wycieczki pod znakiem #rudośćnawakacjach!

2 uwagi do wpisu “#rudośćnawakacjach: Planujemy Pragę

    • Mnie również ujęła Praga, na pewno kiedyś jeszcze ją odwiedzę 🙂 Niestety, mój zapal blogowy umarł w okolicach wakacji i odrodził się, gdy nie było już sensu pisać relacji z wyjazdu. Może kiedyś w ramach wspominek 🙂 Powiem tylko, że z rzeczy dziwnych – w Pradze prawie nie ma ławek, tak żeby odpocząć w trakcie zwiedzania 🙂

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do Kill Bill Anuluj pisanie odpowiedzi